Artykuły » Kowalik
Eko i My 01-2018
- kowalik 6337
- Eko i My 01 -2018
- Eko i My 01 -2018
- Eko i My 01 -2018
- Eko i My 01 -2018
- kowalik 6338
- kowalik 0054
- kowalik 3293
Bargiel
Gatunek Homo sapiens wzniósł się na szczyty miedzy innymi dzięki temu, że potrafił zorganizować się. Już w czasach pierwotnych rodzina trzymała się razem a następnie łączyła w mniejsze lub większe gromady. Miało to oczywiście wiele zalet, gdyż nie tylko zapewniało większe bezpieczeństwo, ale pozwalało podzielić się obowiązkami. Poza tym umożliwiało każdemu osobnikowi wnoszenie do grupy swoich indywidualnych predyspozycji, umiejętności a także pomysłów. Pomysłów, które pozwalały udoskonalać życie chociażby poprzez ulepszanie narzędzi czy technik łowieckich. Dlatego też, nie każdemu może spodoba się fakt, że wspomniane uspołecznienie to nie tylko domena człowieka. W świecie zwierząt znamy wiele przykładów podobnych zachowań. Szczególnie widoczne to jest u drapieżników żyjących w stadach. Polowanie wilków, bez wzajemnej współpracy, byłoby nie tylko utrudnione, lecz wręcz niemożliwe. Wilcza wataha jest tak wyspecjalizowana, że podczas polowania każdy osobnik biorący w nim udział ma z góry przydzielone zadanie. Przewodnik tzw. samiec alfa to główny organizator, samiec beta (często najsilniejszy) trzyma w ryzach pozostałe osobniki Kolejni członkowie stojący niżej w hierarchii odgrywają także swoja rolę. Jedni są od tropienia ofiary, inni od osaczania jej a jeszcze inni – najszybsi – od ścigania i zabijania. Podobne zachowania można zaobserwować także u delfinów czy chociażby pelikanów, które w sposób zorganizowany naganiają ryby na płycizny, gdzie łatwiej im zagarnąć je dziobem. Jednak szczyt prawdziwego życia społecznego niewątpliwie osiągnęły owady. Pszczoły, termity, czy mrówki tworzą społeczności, w których, w przeciwieństwie do człowieka, nie znajdziemy osobników niepotrzebnych. Dzięki temu każdy pełni swoją funkcję z pełnym oddaniem i zaangażowaniem. Wzajemna pomoc w obrębie rodziny, stada, społeczności a nawet jednego gatunku jest w pełni zrozumiała i nie dziwi chyba nikogo. Jednak zdarzają się sytuacje, które wymykają się poza wszelkie ramy i szablony. Jak chociażby osławieni założyciele Rzymu – Romulus i Remus – wykarmieni przez wilczycę, Mowgli z „Księgi Dżungli czy brzydkie kaczątko z popularnej baśni Hansa Christiana Andersena – pisklę łabędzia – wychowane przez samicę kaczki domowej. Pomimo tego, że to tylko baśnie, nie negują one jednak faktu, że przypadki takie zdążają się i to z pewnością częściej niż nam się wydaje. Bo w każdej baśni jest przecież odrobina prawdy. W naturze na pewno ciężko zaobserwować taki ewenement, gdyż zwierzęta dziko żyjące prowadzą skryty tryb życia i unikają człowieka. Tym bardziej gdy przychodzi im wychowywać młode. W sytuacjach takich, jeśli już zaistnieją, niewątpliwie działa silny instynkt rodzicielski. Czasami z różnych względów niezaspokojony, jak w przypadku pewnego kowalika, którego zaobserwowałem na skraju lasu a który wspólnie ze szpakiem karmił jego młode. Co ciekawe, pisklęta w dziupli reagowały tak samo na głos naturalnego rodzica, jak i tego przybranego. Pomimo tego, że rozwarty dziób młodych szpaków był prawie tak duży, jak głowa kowalika, nie przeszkadzało mu to w pełnieniu obowiązków rodzica zastępczego, gdyż wielokrotnie powracał z pokarmem do dziupli. Tak, więc nie była to jednorazowa, pomyłkowa wizyta, lecz typowa adopcja. Przypuszczanie kowalik był pierwotnym właścicielem dziupli i być może zdążył nawet złożyć tam swoje jaja i stąd ta jego determinacja. A szpak, jak to szpak, próbował pewnie go wyrzucić a że ten był nad wyraz uparty, złożył w dziupli swoje jaja i przestał przejmować się natrętem. Zastanawiający jest tylko fakt, w jaki sposób kowalik dotrwał w swojej nieustępliwości aż do wyklucia się młodych? A może sam na zmianę ze szpakiem wysiadywał jaja? I druga sprawa… Jak wiemy młode szpaki przywiązują się do tego, kto je wykarmił. Tak, więc kim te młode będą się czuły? Za kogo będą się uważały? Za szpaka czy może za kowalika? Kto będzie bliższy ich sercu? Bo lustra przecież nie mają. Kowalik zwyczajny (Sitta europaea) to w ogóle ciekawy ptak. Obok pomurnika (Tichodroma muraria) jedyny przedstawiciel rodziny kowalikowatych (Sittidae) występujący w Polsce. Nie sposób go jednak pomylić z jego kuzynem, gdyż oba gatunki mają całkowicie odmienne ubarwienie (u pomurnika przeważa czerwień a u kowalika kolor szaroniebieski i kremowo pomarańczowy lub biały u podgatunku S.e.europaea) oraz występują w różnych biotopach. Pomurnik to ptak górski lęgnący się pośród skał a kowalik do życia potrzebuje drzew z którymi jest nieodłącznie związany. Zamieszkuje widne, niezbyt gęste lasy, parki, duże ogrody, a także stare cmentarze porosłe drzewami. Jest ptakiem całorocznym, osiadłym. W zimie tworzy luźne stadka z innymi osobnikami swojego gatunku a także sikorami, pełzaczami, dzięciołami i mysikrólikami. W zależności od pory roku odżywia się drobnymi bezkręgowcami lub nasionami zarówno roślin liściastych jak i iglastych (dębu, buku, leszczyny, sosny, świerku, grabu). Jako częsty gość karmików nie pogardza także ziarnem zbóż i słonecznika. W poszukiwaniu pokarmu jako jedyny europejski ptak porusza się po drzewach głową skierowaną w dół a także po spodniej stronie gałęzi. W odróżnieniu od dzięciołów i pełzaczy wędrując po powierzchni drzew nie podpiera się ogonem, lecz zaczepia ostrymi pazurkami o wszelkie nierówności. Kowalik często głośno stuka w drzewa. Właśnie od tego stuku pochodzi jego staropolska nazwa bargiel co kiedyś oznaczało odgłos wydobywający się z kuźni. W przeciwieństwie do dzięciołów nie wykuwa jednak dziupli (jego czaszka nie jest do tego przystosowana) lecz jedynie poszukuje pokarmu pod korą lub co ciekawe robi zapasy na później, chowając w różnych szczelinach ziarna. W te sposób, nieświadomie, przyczynia się do rozsiewu drzew i krzewów. W sezonie lęgowym trzyma się w parach. U kowalika nie występuje dymorfizm płciowy - oba osobniki są tej samej wielkości oraz jednakowo ubarwione. Gniazdo, wyścielone jedynie liśćmi, cienkimi płatkami kory lub rzadziej mchem zakłada w dziuplach. Sporadycznie wykorzystuje do tego celu także budki lęgowe. W przypadku, gdy otwór wejściowy jest zbyt duży, zmniejsza go zaprawą wykonaną ze śliny oraz gliny i błota. W ten sposób zabezpiecza gniazdo przed większymi drapieżnikami oraz innymi gatunkami ptaków mogących mieć chrapkę na jego lokum. Na przełomie kwietnia i maja samica składa 5-8 białych jaj w drobne, rdzawo brązowe, plamki. Wysiaduje je sama przez okres około dwóch tygodni. W tym czasie samiec dostarcza jej pokarm. Młode opuszczają gniazdo po około 25 dniach i przez jakiś czas jeszcze pozostają pod opieką rodziców. Najlepszym okresem do obserwacji tych pięknych i jakże ciekawych ptaków niewątpliwie jest zima. To właśnie wtedy, skuszone wystawionym dla nich pokarmem, potrafią być na tyle ufne w stosunku do człowieka, że dosłownie jedzą mu z ręki. Tak więc załóżmy ciepłe buty, palta i czapy, kupmy trochę ziarna słonecznika i udajmy się do najbliższego parku. Tam na pewno spotkamy kowalika. A dlaczego? Ponieważ, najzwyczajniej w świecie, on tam na nas czeka. Zresztą nie tylko on, ale także głodne wiewiórki, sikory czy najzwyklejsze wróble.
Jerzy Koniuszy