Ptaki » Bernikla kanadyjska (Branta canadensis)
- Bernikla kanadyjska 1502
- Bernikla kanadyjska 1742
- Bernikla kanadyjska 1746
- Eko i My 12-2016
- Eko i My 12-2016
- Eko i My 12-2016
- Bernikla kanadyjska 1752
- Bernikla kanadyjska 1754
- Bernikla kanadyjska 1757
- Bernikla kanadyjska 6001
- Bernikla kanadyjska 14810021
- Bernikla kanadyjska 14810029
- Bernikla kanadyjska 5980
Bernikla kanadyjska (Branta canadensis)
Inwazja – słowo, które brzmi groźnie i złowieszczo. Nikomu z nas, szczególnie w Polsce nie kojarzy się dobrze. Wciąż mamy w pamięci II Wojnę Światową i związane z nią ofiary i zniszczenia. A jeśli dodamy jeszcze przymiotnik biologiczna, to przed oczyma przesuwają nam się obrazy niczym z filmów grozy. Te opowiadające historie jedynie wyimaginowane, ale także te, które doprowadziły do prawdziwych tragedii w których zginęły miliony ludzi. Bo czyż grypa hiszpanka z roku 1918, pomimo tego, że wywołał ją jedynie złośliwy wirus, nie była w pewnym sensie inwazją? Albo XIV wieczna pandemia (tzw. wielki pomór), do którego, według najnowszych badań, doprowadziła mała, niewidoczna gołym okiem bakteria Yersinia pestis zwana pałeczką dżumy, przenoszona przez pchły pasożytujące na szczurach? Przykładów takich można by mnożyć. W dziejach świata, a co za tym idzie i ludzkości, było ich wiele. Inwazją można by nazwać podbój przez białego człowieka Indii i Ameryki, ale także sławetną biblijną plagę szarańczy. Zresztą nie trzeba szukać daleko. Bo czyż my ludzie nie należymy do gatunku inwazyjnego, który z zaledwie kilku lub kilkuset osobników, rozprzestrzenił się na cały świat, praktycznie obejmując go we władanie? Polska nie należy do wyjątków wśród państw czy to ogólnoświatowych, czy europejskich. U nas także pojawia się coraz więcej gatunków obcych tzw. inwazyjnych. Tylko w ostatnim czasie na terytorium naszego kraju można zaobserwować chociażby szopa pracza (Procyon lotor) czy szakala złocistego (Canis aureus) kojarzonego najczęściej z rozległymi afrykańskimi sawannami. Ssakom trudno jest pokonać tysiące kilometrów, lub przenieść się bez pomocy człowieka z kontynentu na kontynent. Jednak ptakom, dzięki ich zdolności lotu (a co za tym idzie mobilności), nie stwarza to większego problemu. Gdy tak się dzieje mówimy wtedy o migracji lub zasiedlaniu nowych siedlisk. W zaistniałej sytuacji pojawianie się nowych gatunków nikogo nie dziwi i nie niepokoi. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy bezpośrednią lub pośrednią przyczyną pojawienia się nowego gatunku poza ich naturalnym zasięgiem jest człowiek. A zdarza się to naprawdę często. Zwierzęta przenikają do naturalnego, ale obcego sobie środowiska, ze źle strzeżonych hodowli, wypuszczane celowo przez znudzonych nimi właścicieli, przypadkowo zawlekane dostawszy się przypadkowo do bagażu podróżnego lub transportu towarów handlowych a także poprzez celową introdukcję. Jednym z takich gatunków jest właśnie bernikla kanadyjska (Branta canadensis), należąca do rzędu blaszkodziobych, tego samego, co nasze rodzime kaczki i gęsi. Zresztą z tymi drugimi jest na tyle blisko spokrewniona, że krzyżując się z nimi daje niepłodne potomstwo. Powstałe w ten sposób całkowicie bezwartościowe dla natury hybrydy, stają się konkurencją dla pełnowartościowych osobników, wypierając je z ich naturalnego środowiska. Zajmują nieliczne dostępne miejsca lęgowe oraz tereny żerowiskowe stając się konkurentem pokarmowym. Problem jest o tyle istotny, że gęsi z zasady tworzą pary na całe życie (należą do ptaków długowiecznych, w niewoli dożywają często ponad pięćdziesiąt i więcej lat a w stanie dzikim do dwudziestu, trzydziestu lat). W momencie, gdy dzika gęś zwiąże się z hybrydą, praktycznie jest stracona dla swojego gatunku, gdyż pomimo chęci i zaangażowania nigdy nie doczeka się młodych.
Bernikli kanadyjskiej, pomimo tego, że występuje w wielu podgatunkach o mniejszych lub większych rozmiarach, nie sposób pomylić z innym gatunkiem gęsi. Jej główną cechą rozpoznawczą jest czarna szyja oraz w tym samym kolorze głowa z charakterystycznymi białymi policzkami a także czarne nogi i dziób. Pióra na grzbiecie ma brązowo beżowe z białymi obwódkami, kuper zaś śnieżno biały. Pomimo tego, że u tych gęsi nie występuje wyraźny dymorfizm płciowy, to samca od samicy można odróżnić po tym, że jest nieco większy od swojej partnerki.
Pierwotną ojczyzną bernikli jest Ameryka Północna. Masowo występuje w takich krajach jak Kanada czy Stany Zjednoczone. Zasiedla tam podmokłe, często zabagnione rejony preriowe i tundrowe a także nadmorskie i rzeczne rozlewiska. Poza tym można ją spotkać na wszelkiego typu zbiornikach śródlądowych włącznie z parkowymi stawami. W drugiej połowie XVIII w została sprowadzona do Anglii, gdzie dla zwiększenia różnorodności gatunkowej zasiedlono nią liczne stawy i jeziora parkowe. W okresie międzywojennym introdukowano ją w Niemczech, Danii a także krajach skandynawskich czyli Szwecji i Norwegii. Z czasem populacja zaczęła dziczeć i zwiększać swój zasięg. W Polsce obecność pierwszych pojedynczych osobników stwierdzono jeszcze przed II Wojną Światową. Od lat osiemdziesiątych XXw odnotowuje się już regularne obserwacje. W wielu przypadkach są to uciekinierzy z hodowli lub ogrodów zoologicznych. Jednak nie da się ukryć, że zimujące corocznie na Zalewie Wiślanym, w liczbie prawie półtora tysiąca, osobniki muszą pochodzić z którejś ze skandynawskich populacji.
Bernikla kanadyjska zakłada gniazdo na suchym lądzie, zawsze w pobliżu wody. Z zasady jest to niewielki dołek w ziemi lub wygniecenie w trawie. Do tak przygotowanego miejsca samica składa od kilku do kilkunastu (średnio 5 -6) jasnokremowych jaj, które wysiaduje prawie przez miesiąc. Wyprowadza jeden lęg w roku. W 2005r w Parku im. R. Reagana w Brzeźnie udokumentowano pierwszy w Polsce udany lęg tego pięknego ptaka. Bernikle wyprowadziły sześć młodych, które w kolejnych latach zakładały gniazda w innych częściach Gdańska. Wiosną tego roku, w parku Reagana gniazdowała jedna para, lecz nie wyprowadziła młodych. Przyczyną mogło być to, że gniazdo założyła na wysepce praktycznie metr od gniazda łabędzi niemych. Z boku wydawało się, że ani jednym ani drugim wzajemne sąsiedztwo nie przeszkadza. Fakt jest jednak taki, że łabędzie mają trzy młode a bernikle wcale. Obecnie na stawku przebywa tylko jeden osobnik, który praktycznie żyje pośród wspomnianej rodziny łabędzi w pełnej symbiozie. Razem z nimi pływa i razem zdobywa pokarm. Praktycznie poza sporadycznymi przypadkami nie opuszcza swojej przybranej rodziny.
Bernikle odżywiają się pokarmem roślinnym, który najczęściej zdobywają na lądzie, pasąc się w charakterystyczny dla siebie sposób, co ciekawe zgodnie, pośród innych ptaków wodnych takich jak krzyżówki, łabędzie, mandarynki, gęsi białoczelne czy kokoszki wodne.
Powyższy przykład potwierdza opinie niektórych naukowców, którzy w obecności takich gatunków obcych nie widzą zagrożenia dla rodzimych gatunków, a wręcz przeciwnie, uważają, że wzbogacają i urozmaicają one rodzimą faunę. Czy mają rację? Pewnie do czasu, gdy nie przerodzi się to w prawdziwą inwazję, pewnie tak. Miło przecież jest poobserwować coś odmiennego i egzotycznego na codziennym spacerze czy wyprawie w plener. A bernikle kanadyjskie, dzięki temu, że mają swój charakter, naprawdę dają się lubić.
Jerzy Koniuszy