Artykuły » Domestykacja
Eko i My 03 - 2016
DOMESTYKACJA
Wydawałoby się, że to, co liczne i powszechne powinno zostać na tyle dobrze poznane, aby nie kryć żadnych tajemnic. I nie dotyczy to wyłącznie otaczających nas zewsząd pospolitych gatunków fauny i flory, lecz także człowieka. Praktycznie podbiliśmy trzecią planetę od Słońca, tę jedyną możliwą do zamieszkania, całkowicie i niepodważalnie. Nikt, oczywiście oprócz nas samych nie jest w stanie nam zagrozić. Jeśli doprowadzimy do zagłady naszego gatunku to najprawdopodobniej nie zrobią tego obcy, lecz my sami. W dziejach ludzkości nie raz byliśmy tego bliscy. W konfliktach, tych zakończonych - głęboko osadzonych w historii, jak i tych toczących się obecnie straciły życie miliony istot ludzkich. Co ciekawe większość z nich, to tylko przypadkowe ofiary chorych ambicji pojedynczych jednostek. Z jednej strony ludzkość wydała na świat takich zbrodniarzy jak: Hitler i Stalin a z drugiej strony takich, którzy potrafili przedłożyć dobro i życie innych ponad swoje. Dwie jakże odmienne postawy – postawa Kaina i Abla. Gdyby ktoś obcy miał zdefiniować nasz gatunek, opisać go i scharakteryzować musiałby pewnie poświęcić na to bardzo wiele czasu. Bo rodzaju ludzkiego nie da się zrozumieć bez rozłożenia go na czynniki pierwsze. I nie chodzi o oddzielenie ducha od ciała, lecz zgłębienie każdej jednostki oddzielnie. Możemy mieć podobne włosy czy oczy, ten sam wzrost lub posturę ciała, lecz mimo tego jesteśmy niepowtarzalni. Każdy z nas jest inny. Dlatego też w tak rozwiniętej cywilizacji nie może istnieć odpowiedzialność zbiorowa. Nie może być tak, że zrzucamy winę na system, rząd, organizację. Na wszystkich, tylko nie na nas samych. Przecież nie byłoby zła, gdyby nie nasze zło indywidualne. Zło zaczynające się w nas, w naszych szkołach, zakładach pracy, domach. Nie możemy tłumaczyć się tym, że na coś nie mamy wpływu, gdyż każda wykonana przez nas czynność to jedynie nasz indywidualny wybór. Jednym słowem, niezależnie od zajmowanego stanowiska mamy w swoich rękach władzę. Władzę nad otaczającym nas światem, której w swojej krótkowzroczności nie zauważamy. U wielu z nas tkwi gdzieś głęboko ukryta w pokładach naszej nieświadomości. Dopiero, gdy wypłynie na wierzch dowiadujemy się, czy wywodzimy się ze szczepu Kaina czy Abla. Tego, który niszczy lub tego, który chroni. Objawiać się to może w wielu różnych aspektach. W kontaktach z drugim człowiekiem, ale także z otaczającą nas przyrodą i żyjącymi obok nas stworzeniami. Bo już od zarania dziejów ludzie otaczali się zwierzętami. Pierwotnie żyli wśród nich. Wykorzystywali je, jako pożywienie, tworzyli przedmioty codziennego użytku z jego części: skór, kości, zębów. Z biegiem czasu, kiedy człowiek osiadł i zrezygnował z koczowniczego trybu życia nauczył się je oswajać, przysposabiać do swoich celów. Stał się ich panem i władcą. Proces taki nazwany został domestykacją. Nazwa ta wywodzi się od łacińskiego słowa domesticus, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy domowy i obejmuje ogół zmian zachodzących w oswajanym osobniku. Oczywiście nie wszystkie zwierzęta daje się w równym stopniu oswoić. A są i takie, które nigdy nie poddają się temu procesowi Zebry i nosorożce z byle powodu wpadają w panikę, w krokodylach, lwach czy panterach z braku pożywienia budzi się instynkt zabójcy.
Najlepsze rezultaty człowiek osiągnął z gatunkami typowo stadnymi. Takimi, które w naturze współżyją w grupie i podporządkowują się osobnikowi dominującemu. Sądzi się, że jako pierwszy ponad dziesięć tysięcy lat temu został udomowiony pies. A dokładniej wilk, gdyż to właśnie od niego pochodzą wszystkie występujące dzisiaj na świecie rasy psów. Jak do tego doszło trudno dzisiaj jednoznacznie stwierdzić? Może zaczęło się od jednego osobnika, a może od całego stada, które nasz praprzodek sobie podporządkował? Fakt jest jednak taki, że w którymś momencie historii, zwierzęta te przedłożyły wygodę życia przy dwunożnym homo sapiens, ponad swoją niezależność i wolność. Widać opłacało się to i jednemu i drugiemu.
W dalszej kolejności oswojone zostały zwierzęta gospodarcze (bydło, kozy, owce, świnie), takie, które przy zmianie trybu człowieka na osiadły, zapewniły mu stały dostęp do mięsa, mleka i skór. Najpóźniej człowiek podporządkował sobie osła i konia. Jeśli chodzi o ptaki, to najprawdopodobniej, jako pierwsze zostały oswojone gołębie i ufne papugi a dopiero potem kury, kaczki i indyki.
Oczywiście nie możemy mylić domestykacji, która polega na zaufaniu zwierzęciu człowiekowi z okrutną niewolą i bezmyślną tresurą. Sytuacja taka występuje na przykład w przypadku słoni. Z boku wygląda to tak, jakby te piękne ssaki, czy to w cyrku, czy na plantacjach w Indiach, były potulnymi olbrzymami, z chęcią służącymi swojemu opiekunowi. Nic bardziej mylnego. To tylko pozory, gdyż słonia nie da się oswoić. To, co widzimy na arenie czy w filmach jest jedynie psychicznym podporządkowaniem. Najlepiej odzwierciedla to wywodzące się z Azji słowo Phajaan, które w dosłownym znaczeniu oznacza oddzielenie ducha słonia od jego ciała. A bardziej obrazowo złamanie duszy. Jest to proces okrutny i barbarzyński, który polega na torturach i zadawaniu bólu. Szacuje się, że połowa poddanych jemu słoni nie przeżywa go.
Moglibyśmy powiedzieć, że nas to nie dotyczy, że proces ten odbywa się daleko w Azji. Jednak to nie kto inny, lecz my zabieramy nasze dzieci do cyrku. Więc jeśli już tam pójdziemy, to mówmy im prawdę. Niech nie dorastają w nieświadomości. Może wtedy same wyprowadzą psa na spacer, pogłaszczą kota lub porozmawiają z papużką, która samotnie zerka na nas z ciasnej klatki. Bo edukacja to pierwszy krok do poprawy świata. Do poprawy nas samych.
Jerzy Koniuszy