Artykuły » Mandarynka
Eko i My 02-2018
- Eko i My 02 - 2018
- Eko i My 02 - 2018
- Eko i My 02 - 2018
- Eko i My 02 - 2018
- Eko i My 02 - 2018
- Kaczka mandarynka 3312
- Kaczka mandarynka 4443
- Mandarynka 9458
- Kaczka mandarynka 1522
- Kaczka mandarynka 1594
- Kaczka mandarynka 4453
- Mandarynka 0138
- Mandarynka 0139
- Mandarynka 0141
- Mandarynka 5995
- Mandarynka 6713
- Mandarynka 6715
- Mandarynka 6717
Mandarynka (Aix galericulata)
Niemal po całym świecie, z północy na południe i ze wchodu na zachód, niczym polne kwiaty na bezkresnym oceanie łąki, rozrzucone są tysiące muzeów malarstwa. Znajdują się w wielkich aglomeracjach miejskich (Florencja, Haga, Nowy Jork) stolicach państw (Oslo, Madryt, Warszawa, Moskwa) ale także w nic nie znaczących mieścinach i wioskach. Takie nazwy jak Prado, Ermitaż, Luwr czy Rijskmuseum u niejednego konesera sztuki powodują przyspieszone bicie serca. I w sumie nie można się temu dziwić, gdyż zebrano tam setki tysięcy jeśli nie miliony obrazów – akwareli, olei, gwaszy czy temper. Wśród nich znajdziemy takie perełki jak : „Mona Lisa” pędzla Leonarda da Vici, „Narodziny Wenus” Sandro Botticelego czy chociażby „Straż Nocną” Rembrandta a także genialne prace Pabla Picassa, Salvadora Dali, Joana Miro, Michała Anioła, Wojciecha Weissa, Aleksandra Gierymskiego i wielu współczesnych artystów. Wszyscy oni, pomimo tego, że prezentowali odmienne style, przeszli do historii sztuki jako jednostki wybitne. Nim jednak człowiek zaczął tworzyć czy to na płótnie, drewnie, murze czy papierze, wpierw ozdabiał swoje ciało kolorowymi barwnikami soków roślin i sproszkowanych minerałów. Ta pierwotna sztuka przetrwała do dnia dzisiejszego w postaci najprostszego makijażu (od francuskiego słowa maquiller co oznacza fałszować), bodypaintingu i tatuażu a także jako część obrzędów rytualnych (Pigmeje, Buszmeni, kibice piłkarscy). Oczywiście to wszystko nie byłoby możliwe, gdyby człowiek w drodze ewolucji nie wykształcił zdolności rozróżniania kolorów. Wtedy to do naszej dyspozycji zostałyby tylko odcienie czerni i bieli, dominującą sztuką byłby jedynie szkic a o kolorowej fotografii moglibyśmy zapomnieć. Kolory w przyrodzie to nic innego jak promieniowanie elektromagnetyczne o różnej długości fal. Odbiór ich przez oko człowieka jest możliwy dzięki znajdującym się na siatkówce oka specjalnym światłoczułym receptorom tzw. czopkom - komórkom wrażliwym na barwy. Światło widzialne dla oka ludzkiego zawiera się w zakresie od 400 – 700 nanometrów. Na skali jest to bardzo szeroki zakres. Natura poradziła sobie i z tym problemem poprzez wykształciła trzech rodzajów czopków. Każdy z nich posiada barwniki reagujące na inną długość fali a co za tym idzie odpowiada kolejno za percepcję koloru czerwonego (najwięcej czopków ponad 60%), zielonego (około 30%) i niebieskiego (tylko 4 – 5%). Tak więc zasadniczo widzimy tylko trzy barwy. Jednak same czopki, to jeszcze nie wszystko. One pobudzone przez światło tylko wysyłają do mózgu impuls elektryczny a dopiero ten, jak najlepszy malarz na swojej palecie miesza go w odpowiedni sposób. Przetwarza te trzy podstawowe barwy na miliony widzianych przez nas kolorów. Człowiek nie jest jednak w świecie przyrody wybrańcem. Znamy wiele zwierząt, które nie tylko widzą w kolorach, ale jeszcze te kolory stanowią esencję ich życia. Służą im do kamuflażu, zdobywania pożywienia a także przywabiania partnerki. Do tych ostatnich niewątpliwie należą ptaki, których pióra - szczególnie samców w okresie godowym - potrafią mienić się wszystkimi kolorami tęczy. Niestety papugi czy kolibry zamieszkują kraje egotyczne oddalone od nas o tysiące kilometrów a widok ich w ogrodzie zoologicznym to tylko namiastka uroku, którym emanują w naturze. Na całe szczęście u nas także można spotkać ciekawe gatunki jak chociażby kolorowe: sójki, perkozy, pospolite kaczki krzyżówki, zimorodki, żołny czy kraski i wilgi. Czasami może trafić się „perełka” w postaci jednej z najpiękniejszych kaczek na świecie a mianowicie mandarynki (Aix galericulata). Ptaka pochodzącego z Azji wschodniej, który w ciągu wieków stał się symbolem wierności i szczęścia małżeńskiego. Do tego stopnia, że parę tych ptaków w Chinach i Japonii darowało się parze młodej w prezencie weselnym. Wynika to z faktu, że kaczki te, na podobieństwo żurawi, łączą się w pary na całe życie. Wieść niesie, że gdy jeden z partnerów ginie drugi umiera z tęsknoty lub żyje dalej w samotności. Nazwa „mandarynka” najprawdopodobniej wywodzi się od chińskiego słowa z epoki Qing „mandaren”, którym określało mandżurskiego urzędnika ubierającego się w strojne szaty. Od września do maja w taką, a może jeszcze strojniejszą kreację, obleka się właśnie kaczor mandarynki. Jego pióra nie tylko mienią się wszystkimi kolorami tęczy, lecz także nabierają dostojnego, metalicznego połysku. Głowę zdobi długi, opadający na grzbiet czubek a lotki drugiego rzędu tworzą jakby ogon eleganckiego acz kolorowego fraka. Podczas zalotów samiec „tańczy” widowiskowo strosząc czubek, kłaniając się i wypinając pierś niczym umięśniony gladiator. Młode samczyki bez pary bardzo często pływają za samicami innych gatunków kaczek. Poza okresem godowym upodabnia się do swojej szarobrązowej partnerki. Do Europy mandarynki niestety nie przyleciały z własnej woli lecz zostały przywiezione przez hodowców. Po raz pierwszy pojawiły się na Wyspach Brytyjskich na przełomie XVIII i XIX wieku. Tam też, a także w Danii, zostały udanie introdukowane. Do tych ptaków dołączyły osobniki z niewoli, tworząc w ten sposób wiele mniejszych lub większych dzikich stad. W 1900r. zostały osiedlone w Berlinie. W Polsce pierwsze obserwacje datuje się na lata osiemdziesiąte XX w. Przypuszcza się, że był lub były to osobniki, które uciekły z niewoli lub co także prawdopodobne przywędrowały zza naszej zachodniej granicy. Obecnie pojedyncze osobniki pojawiają się regularnie na terenie niemal całej Polski. Największa populacja – licząca grubo ponad sto ptaków - znajduje się w warszawskim parku Łazienki Królewskie.
Mandarynki uważane są za potencjalnie inwazyjny gatunek obcy, jednak Komisja Faunistyczna sekcji ornitologicznej polskiego towarzystwa zoologicznego wciągnęła ją na listę awifauny krajowej jako „gatunek introdukowany przez człowieka rozmyślnie lub przypadkowo, który utworzył samodzielne utrzymujące się populacje (pojaw wtórnie naturalny), aktualnie lęgowy (do 100 par), regularnie pojawiający się”[1]. Europejskie, w tym i polskie mandarynki, na podobieństwo swoich japońskich krewniaków, nie migrują lecz prowadzą osiadły tryb życia. Dlatego też możemy podziwiać je w pełnej krasie także w zimie. Co ciekawe, te piękne kaczki zaliczane są do ptaków leśnych. Ich pierwotnym biotopem są leśne strumienie i rzeczki, a także małe, o gęsto porośniętych brzegach, śródleśne jeziora i stawy. Gniazda zakładają w dziuplach drzew, w Europie z braku takowych także w skrzynkach lęgowych i gęstych krzakach. Na przełomie kwietnia i maja samica składa od 5 do nawet 15 kremowo brunatnych jaj (im starsza samica tym więcej jaj). Wysiaduje je przez okres jednego miesiąca. Młode wykluwają się pokryte bardzo gęstym puchem, który chroni je nie tyle przed zimnem, co przed obrażeniami mogącymi wystąpić przy wyskakiwaniu z dziupli (nierzadko znajdującej się na wysokości nawet dziesięciu metrów). Usamodzielniają się dopiero wtedy, gdy nabędą umiejętność lotu. Zasadniczo następuje to pomiędzy 40 a 50 dniem życia. Mandarynki odżywiają się drobnymi owadami a także pokarmem roślinnym. Jesienią gustują w owocach dębu i buku. W historii świata było wielu wspaniałych malarzy, którzy tworzyli cudowne dzieła i pewnie pojawią się kolejni, lecz nie umniejszając nikomu, żaden z nich nigdy nie doścignie największego artysty jakim jest Matka Natura. Bo nie dosyć, że cudownie pokolorowała samca mandarynki, to jeszcze tchnęła w niego iskrę życia.
[1] Źródło http://komisjafaunistyczna.pl/