Artykuły » Batalion bojownik
Eko i My 08-2019
- batalion 3638
- Eko i My 08-219
- Eko i My 08-219
- Eko i My 08-219
- Eko i My 08-219
- batalion 3193
- batalion 3372
- batalion 3770
- batalion 3285
- batalion 3352
- batalion 3436
- batalion 3893
- batalion 3530
- batalion 3615
- batalion 3629
- batalion 3656
- batalion 3659
Batalion
W pobliżu ukraińskiej wsi Klepacze w obwodzie brzeskim swoje źródła bierze Narew, rzeka, która licznymi, malowniczymi meandrami kluczy przez północno wschodnią część Polski. Nim wpadnie w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego do królowej rzek Wisły, użyźnia tereny wokół takich miast jak chociażby Łomża, Nowogród, Ostrołęka, Pułtusk czy Serock. Co do długości, to ze swoimi 448 km znajduje się na piątym miejscu najdłuższych rzek Polski. Jednak to nie sama długość sprawia, że jest tak imponująca. Sprawiają to jej dorzecza - w wodę zasila ją wiele pomniejszych rzek i rzeczek, miedzy innymi Bug, Biebrza i Wkra, - które rozlewają się na powierzchni ponad 75 tysięcy km2, tworząc niesamowite warunki do bytowania rzadkich roślin i zwierząt.
Każdego roku nad te naturalne i jeszcze dzikie rozlewiska przybywają setki, jeśli nie tysiące pasjonatów przyrody. I to nie tylko z naszego kraju, lecz niemal całej Europy. Wędrując wśród podmokłych łąk, brzegami rzek a także nadrzecznymi drogami można usłyszeć język niemiecki, francuski, angielski, a także rosyjski. Wśród licznych turystów jest wielu biologów, ornitologów, ptasiarzy amatorów, fotografów przyrody a także tych, którzy rejestrują ptasie głosy i liczą na nagranie śpiewu podróżniczka lub nawoływania rycyka.
Entuzjaści dzikiej natury nigdy się tutaj nie nudzą a kwatery wykorzystują jedynie na krótki sen i szybką higienę osobistą, gdyż w teren wychodzi się przed świtem, czasami około czwartej rano a wraca po zachodzie słońca. Nawet posiłki, w postaci naprędce przyrządzonych kanapek, konsumuje się podczas nieustannych wędrówek lub zasiadek Jest to nieuniknione i konieczne, jeśli liczy się na ciekawe i niepowtarzalne obserwacje. Świti zmierzch są tutaj magiczne. I to nie tylko mając na myśli piękne wschody i zachody słońca, lecz biorąc pod uwagę różnorodność fauny, której liczni przedstawiciele obrali sobie ten czas na moment żerowania. To właśnie w tych porach dnia najłatwiej można natknąć się na łosia, bobra czy tokujące bataliony. Dla obserwacji tych ostatnich wielu zapaleńców pokonuje nawet kilka tysięcy kilometrów. A jest warto, ponieważ bataliony (Philomachus pugnax) to ptaki wyjątkowe. O ile samice są niepozorne, niewiele większe od pospolitego drozda, o upierzeniu brązowo beżowym z charakterystycznie biało obrzeżonymi piórami, które z daleka przypominają rybie łuski, o tyle samce to prawdziwy cud natury. W okresie godowym, na jedyne kilka tygodni czasu widowiskowych toków, przybierają niepowtarzalną i dla każdego osobnika odmienną kolorystycznie przepiękną szatę. W niej szczególnie wyróżnia się pokaźny kołnierz z piór, który podekscytowane ptaki stroszą przy byle okazji a także pęk piór na czubku głowy, który niczym peruka osiemnastowiecznej arystokracji jakby lokami opada na kark. Wszystko to dopełnia pełna paleta kolorów, od czarnego przez różne odcienie beżu i brązu aż do szarości i bieli.
Nazwa batalion najprawdopodobniej wywodzi się od słowa batalia, potyczka. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście tak to wygląda. Na niewielkim suchym wyniesieniu pośród rozlewisk i bagien samce zbierają się w małych grupkach i bronią niewielkiego terytorium wokół siebie, na które wspaniałymi pozami starają się przywabić jak największą ilość samiczek. Gdy konkurent zanadto zbliży się do niewidocznej, magicznej granicy rewiru właściciel działki puszy się i wysoko podskakując improwizuje atak. Do prawdziwej walki na dzioby i szpony dochodzi jednak bardzo rzadko. W związku z takim zachowaniem bataliony zastępczo nazywane są także bojownikami. Samce dominujące najczęściej są w kolorach ciemnych i to właśnie one są preferowane przez samice. Z tej przyczyny, podczas godów, są w stanie pokryć nawet kilka samic. Samce jaśniejsze: białe, szare i jasnobeżowe w hierarchii stoją niżej i są to tzw. osobniki satelickie, pozostające w pobliżu samców alfa. Nie posiadają własnego terytorium, ale nie oznacza to, że pozostają bez szans na zdobycie samicy. Zdarza się, że korzystają z zasady ”gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”.
Na tokowiskach, jako pierwsze pojawiają się samce. Przylatują kilka tygodni przed samicami i okres ten wykorzystują na ostateczne wypierzenie się i wybarwienie. Gdy w końcu ich partnerki dotrą - chociaż może partnerki, to za dużo powiedziane, gdyż ptaki te nie tworzą par, lecz łączą się jedynie na czas kopulacji – są gotowe do zalotów. Po pokryciu samic a co za tym idzie przekazaniu swojego garnituru genetycznego przyszłemu potomstwu samce rozpraszają się po okolicznym terenie. Teraz rozpoczyna się trudny okres dla samic. Jako samotne matki nie mają lekko. W pierwszej kolejności muszą wybrać odpowiednie miejsce na gniazdo. Robią to bardzo starannie, gdyż zdają sobie sprawę, że w znacznej mierze od tej decyzji zależy powodzenie całego lęgu. W związku z tym, że bataliony to ptaki z rodziny siewkowych (Charadriiformes) preferujące tereny podmokłe, to w takim właśnie miejscu pośród wilgotnych łąk typu bielaw i łęgów, budują gniazdo. Znajduje się ono na niewielkiej wysepce osłonięte wysoką roślinnością a za wyściółkę służą długie źdźbła suchych traw. W tak przygotowanym miejscu, które patrząc z góry jest praktycznie niewidoczne dla potencjalnego wroga, samica składa zawsze cztery jaja. Są one zielonkawe, gęsto brunatno plamkowane o jednym stożkowym biegunie. W terenie łatwo je jednak pomylić ze zniesieniem dubelta, kszyka czy brodźca krwawodziobego a nawet czajki, które lęgną się w podobnym biotopie. Wysiadywanie trwa około trzech tygodni a młode wykluwają się pokryte gęstym, beżowobrązowym puchem w jaśniejsze plamki. Samodzielność osiągają po kolejnych kilku tygodniach. Odżywiają się drobnymi bezkręgowcami a także jagodami i nasionami.
Batalion to generalnie ptak dalekiej europejskiej i azjatyckiej północy. W latach 60 i 70 tych XX wieku był w odpowiednim biotopie północno wschodniej Polski dosyć liczny. W ostatnim jednak czasie, w związku z osuszaniem się terenów a co za tym idzie zarastaniem podmokłych rozlewisk staje się wręcz rzadkością. Na słynnej drodze batalionowej, prowadzącej z miejscowości Mścichy na Biały Grąd, jeszcze kilka lat temu można było fotografować je z samochodu. Teraz niewielkie stadka koczują tam chyba tylko z przyzwyczajenia. Jeśli klimat nadal będzie się tak zmieniał, to niestety za kilka lat i nad Notecią i Biebrzą ptaki te pozostaną jedynie wspomnieniem.
Jerzy Koniuszy