Artykuły » Kulik wielki
Eko i My 10 - 2019
- Kulik 5429
- Kulik Eko i My 10 - 2019
- Kulik Eko i My 10 - 2019
- Kulik Eko i My 10 - 2019
- Kulik Eko i My 10 - 2019
- Kulik Eko i My 10 - 2019
- Kulik 5454
- Kulik 5458
- Kulik 5471
- Kulik 5516
- Kulik 5545
- Kulik 55732
- Kulik 5575
- Kulik 55771
- Kulik 5588
- Kulik 5596
- Kulik 5660
- Kulik 7701
KULIK
Jeszcze w połowie XX wieku podstawą egzystencji niemal każdego gospodarstwa rolnego był chów zwierząt trawożernych. Krowy a w mniejszym stopniu kozy trzymano na użytek własny, w głównej mierze dla świeżego mleka. Podobnie było z końmi. Każdy szanujący się gospodarz nie potrafił lub nie chciał obejść się bez jego pomocy. Gdyż dobry koń był niemal synonimem dobrego gospodarza. Aby jednak utrzymać taki kopytny inwentarz potrzebne były miejsca, gdzie można było je wypasać. Dlatego też znaczną część wiejskiego krajobrazu stanowiły łąki. I to łąki z prawdziwego zdarzenia. Nie te mechanicznie koszone, lecz takie, na których zwierzęta trawożerne poprzez zgryzanie utrzymywały równowagę rozwoju różnych gatunków traw, zapobiegając powstawaniu łąk monokulturowych. Ta różnorodność jest o tyle istotna, gdyż dzięki różnej prędkości wzrostu roślin stwarzała o wiele dogodniejsze warunki dla rozmnażających się oraz żerujących ptaków.
Obecnie oczywiście także hoduje się bydło domowe, rzadko jednak w małych gospodarstwach - pojedynczo lub po kilka sztuk - lecz na skalę masową. Niestety taki wypas zwierząt odbywa się często w wielkich liczących kilkaset stadach na znacznie ograniczonych terytorialnie powierzchniach. Takie zagęszczenie wypasanego bydła niemal uniemożliwia lęgi ptaków łąkowo – pastwiskowych, dla których zwierzęta kopytne miały być naturalną ochroną przed drapieżnikami a nie zagrożeniem w samym sobie. Z upływem czasu tereny niegdyś zajmowane przez łąki zostały nieodwracalnie zamienione na użytki rolne pod siew zbóż, rzepaku, buraków cukrowych czy kukurydzy. Sytuacja ta katastrofalnie odbiła się na liczebności gatunków ptaków je zasiedlających. Tylko w przeciągu ostatniego trzydziestolecia w Polsce niemal o połowę spadła populacja rycyków (Limosa limosa) czy tak kiedyś popularnych czajek (Vanellus vanellus). Przepiórka (Coturnix coturnix) zaś i kulik wielki (Numenius arquata) znalazły się w naszym kraju na granicy wyginięcia. Liczebność tego ostatniego w roku 2003 roku wynosiła około 650-700 par lęgowych (Tomaiałojć i Stawarczyk 2003). Dekadę później według szacunków TP „Bocian” już tylko niespełna 300. Na dzień dzisiejszy trudno jest oszacować liczebność, gdyż dopiero 18–12-2018 roku Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska przyjął program pt. „Krajowy Plan Ochrony Kulika Wielkiego”. Środowiska związane z obserwacją ptaków przyjęły tę inicjatywę z radością i nadzieją. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do naszej krajowej populacja światowa ma się całkiem dobrze i wynosi około miliona osobników (niestety też z tendencją spadkową). Tak więc, przy stworzeniu dogodnych warunków, istnieje minimalna szansa na stopniową odbudowę pogłowia tego rzadkiego ptaka.
Zasięg występowania kulika jest dosyć szeroki. Z zachodu ciągnie się od Wysp Brytyjskich poprzez Skandynawię, kraje Beneluksu, Francję, Niemcy, Europę Środkową i Wschodnią, Rosję i Kazachstan aż do Chin. Zimowiska, na które udaje się między innymi przez Polskę znajdują się na wybrzeżach morskich niemal całej Afryki, północnej i wschodniej Azji oraz Arabii Saudyjskiej, Jemenu i Omanu. Przy ciepłych i bezśnieżnych zimach część osobników spędza zimę na terytorium Polski. W roku 2014 takich przypadków stwierdzono około pół tysiąca. Najwięcej, gdyż ponad połowę z tej liczby zaobserwowano w dolinie Wisły koło Gniewu. Ptaki żerowały na pobliskich polach i łąkach a odpoczywały na piaszczystych rzecznych łachach.
Kulik wielki to największy ptak rzędu siewkowych (Charadriiformes) z rodziny bekasowatych (Scolopacidae) tego samego, co wszystkie biegusy, brodźce, bekasy czy bataliony. Jak wskazuje nazwa jest naprawdę wielki. Dorasta do pół metra długości a rozpiętość jego skrzydeł często przekracza nawet metr. Nogi ma długie w kolorze szarym, Upierzenie szarobrązowe w ciemniejsze niemal czarne łuskowate plamki. Na pierwszy rzut oko nie widać dymorfizmu płciowego. Ten jednak występuje. I co ciekawe, to samice są większe od samca i w przeciwieństwie do niego posiadają dłuższe i mniej zakrzywione dzioby. Dzioby, które są niepowtarzalne a zarazem imponujące. Ich długość u dorosłego osobnika wynosi niemal połowę długości jego ciała. przy tym jest mocno zakrzywiony ku dołowi i tak jak u pozostałych bekasowatych zakończony miękką końcówką z receptorami dotyku.
Kuliki przylatują z zimowisk na przełomie marca i kwietnia i niemal natychmiast przystępują do toków. Na podobieństwo innych siewkowatych są one bardzo widowiskowe i głośne. Odbywają się w dwóch etapach. W pierwszym z nich samiec, z miłymi dla ucha gwizdami i trelami, krąży nad wybranym rewirem. Energicznie przy tym wzbija się w powietrze a następnie, trochę jak bekas krzyk (Gallinago gallinago) lotem ślizgowym opada ku ziemi. Drugi etap to już taniec na tokowisku. Tutaj pręży się przed wybranką serca i krąży wokół niej machając skrzydłami.
Gniazdo w postaci niewielkiego zagłębienia w kępie turzyc lub pośród wyższych traw znajduje się najczęściej na podmokłych łąkach, pastwiskach, wrzosowiskach a nawet torfowiskach i rozległych nieporośniętych krzewami i drzewami bagnach. Przygotowuje je samiec. Gdy jest ukończone samica w odstępach 1 – 3 dniowych składa cztery szarooliwkowe jaja o intensywnym, ciemnym plamkowaniu. Na zmianę z partnerem wysiaduje je około jednego miesiąca. Pisklęta wykluwają się pokryte gęstym szarokremowym puchem, z ciemnymi deseniami na grzbiecie i czubku głowy, oraz prostym dziobem, Ten zaczyna zakrzywiać się dopiero po upływie trzech tygodni. Zdolność lotu osiągają w wieku jednego miesiąca a dojrzałość płciową w drugim roku życia. Na młode czyha wiele niebezpieczeństw. Zasadniczym jest drapieżnictwo (lisy, jenoty, wizony, ptaki krukowate) oraz przedwczesne koszenie łąk. Podstawą pożywienia tych pięknych ptaków są drobne bezkręgowce: dżdżownice, ślimaki, pająki, owady i ich larwy, skorupiaki, pijawki, a także kijanki i narybek a w okresie jesienno zimowym także nasiona traw i jagody. Pomimo tego, że posiada tak długi dziób pokarm najczęściej zbiera z powierzchni ziemi lub w płytkiej wodzie. Ten typ żerowania sprawia, że na intensywnie nawożonych łąkach, na których sztuczny lub naturalny nawóz wręcz wypala całą drobną faunę naziemną, nie ma dla niego miejsca. Ba, nie tylko dla niego. Dla żadnego stworzenia owadożernego.
Jerzy Koniuszy