Artykuły » Nur czarnoszyi
Eko i My 11-12 2023
Nur czarnoszyi (Gavia arctica)
Rodzina nurów (Gaviidae), ptaków wodnych zamieszkujących północne rejony północnej półkuli, obejmuje jedynie pięć gatunków. Wśród nich wyszczególniamy: nura pacyficznego (Gavia pacifica), nura czarnoszyjego (Gavia arctica), nura białodziobego (Gavia adamsii), nura rdzawoszyjego (Gavia stellata) oraz nura lodowca (Gavia adamsii). W związku z tym, że udało mi się uwiecznić na fotografii już dwa z wymienionych na końcu gatunków, tym razem na celownik wybrałem nura czarnoszyjego. Jeszcze przed II Wojną Światową prawdopodobnie wybrałbym sięw tym celu na Mazury, gdzie na dużych i głębokich jeziorach systematycznie zakładały gniazda. Niestety, presja człowieka sprawiła, że od lat 30 - tych XX wieku porzuciły te stanowiska na dobre. Szczęście w nieszczęściu, ptaki te regularnie zimują na zatoce Pomorskiej, a także sporadycznie na niezamarzających zbiornikach śródlądowych w głębi lądu (w zależności od roku i pogody do 0,5 tysiąca osobników). Wobec powyższego zdarza się, że silne północne wiatry spychają je bliżej lądu, gdzie szukają schronienia i pożywienia chociażby w portach rybackich na Helu czy w Władysławowie. Szansa więc istniała. A że los rzeczywiście potrafi zaskakiwać, przekonałem się tym pewnego zimowego dnia, monitorując wody basenu jachtowego zlokalizowanego tuż przy sopockim molo. Ptak pływał sobie jakby nigdy nic i w dodatku kilka metrów od pomostu. W końcu go miałem. Sukces był jednak tylko połowiczny. Jak zwykle w takich sytuacjach było jedno małe ale. Środek zimy. Mroźny lutowy dzień. Gdy już na spokojnie spojrzałem na nura, to po pierwszej euforii poczułem niedosyt i lekki zawód. Ptak był całkowicie wyzuty ze swoich pięknych kolorów, które pamiętałem z atlasów i albumów. Jego szata była szaro- brązowo-czarno biała. Jednym słowem nic szczególnego. Oczywiście wygląd tego osobnika był całkowicie naturalny, gdyż w szacie spoczynkowej wszystkie nury prezentują się tak skromnie. Co mi więc pozostało? Poobserwowałem go, zrobiłem kilka (no dobrze kilka set) zdjęć i wróciłem do domu z postanowieniem kolejnej wyprawy, lecz tym razem gdzieś dalej i najlepiej wiosną, gdy na sto procent będzie przyozdobiony w szatę godową. Nur czarnoszyi występuje w dwóch podgatunkach. Pierwszy z nich G. arctica – można powiedzieć nasz rodzimy – spotykany jest w północnej Eurazji, zaś drugi tzw. zielonoszyi (G. arctica viridigularis) zamieszkuje Syberię oraz Alaskę. Niestety, w obecnej sytuacji politycznej Syberia odpada, a Alaska… to Alaska. Trochę daleko. Wybór padł na Islandię. Dla ptasiarzy kraj miodem i mlekiem płynący. Niestety, przejechaliśmy tam niemal 3500km i... albo nie miałem szczęścia lub, co bardziej prawdopodobne, nie byłem w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Jednym słowem moje poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Podobnie zresztą było i w Norwegii. A przecież przygotowałem się, studiując literaturę i materiały w sieci. Widać sama wiedza jednak nie wystarczy, jeśli nie dołożymy do tego łutu szczęścia. Tak więc zjeździłem za nurem czarnoszyim pół świata, a w końcu to on... przyleciał do mnie. I to gdzie? Ale od początku… Najpierw doszła do mnie informacja, że został zaobserwowany dwadzieścia kilometrów od mojego domu na jeziorze Straszyńskim i w dodatku w szacie godowej. Niestety osobnik bardzo szybko stamtąd zniknął, a mi pozostał niesmak, że nie wykorzystałem okazji. Historia miała jednak swój ciąg dalszy, gdyż w drugi dzień Świąt Wielkanocnych, wybierając się w odwiedziny do przyjaciela, postanowiłem zajechać na perkoza rdzawoszyjego nad jeden ze stawów usytuowanych pośród gdańskich osiedli. Gdy wyszedłem na znajdujący się tam pomost i rozejrzałem się po lustrze wody, aż mnie zamurowało. Na środku zbiornika, jakby nigdy nic, pływał sobie… nur w godówce (prawdopodobnie ten sam osobnik, który był obserwowany wcześniej). Wieść o nim szybko rozeszła się drogą pantoflową i tacy pasjonaci jak ja zaczęli zjeżdżać się niemal z całej Polski. Zainteresowanie było ogromne. Na forach, co rusz, zaczęły pojawiać się fotki miejscowego celebryty. Ptak trzymał się tego miejsca chyba z dwa tygodnie. Oczywiście do czasu, aż jakiś oszołom nie zaczął pływać za nim na tratwie. W końcu presja była tak duża, że nur odleciał w nieznane. Szkoda tylko, że znowu przez człowieka i to tego przez małe c. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że udało mi się osiągnąć cel najmniejszym nakładem środków, z drugiej jednak strony bolało to, że ludzie niczego się nie nauczyli i bezmyślność wciąż wśród nas króluje. Gdyby ptak miał spokój, to może pojawiłby się w kolejnym sezonie i znowu moglibyśmy cieszyć oczy jego widokiem. Tym bardziej, że to naprawdę piękny ptak i niemały. Dorasta do 60-70 cm długości i potrafi ważyć do 3kg, czyli tyle co dobra gęś. W przeciwieństwie jednak do niej odżywia się rybami, za którymi sprawnie nurkuje na głębokość nawet kilkudziesięciu metrów, pozostając pod wodą kilka minut. Oprócz ryb, które stanowią podstawę jego pożywienia, nie pogardza także: rakami, żabami czy wodnymi bezkręgowcami. W pary dobiera się na zimowiskach i wspólnie lecą na tereny lęgowe. Tam, w kwietniu lub maju, na niedostępnym brzegu jeziora, stawu lub rozlewiska wspólnie przystępują do budowy gniazda. Konstrukcja jego nie należy do zbyt wyszukanych. Ot, zwykły kopiec z materiałów pochodzenia roślinnego lub w ostateczności wgłębienie w ziemi. Jeśli gniazdo stanowi pływającą platformę zawsze znajduje się blisko brzegu. Do tak przygotowanego lokum samica składa 1-3 jaja o oliwkowobrązowym kolorze z licznymi czarnymi, nieregularnymi plamkami na szerszym końcu. Wysiadywane są przez miesiąc. Po tym czasie wykluwają się młode, pokryte szaroczarnym puchem. Pod opieką rodziców pozostają przez kolejne dwa miesiące. Populacja nura czarnoszyjego jest w miarę stabilna (około 500-700 tyś par), jednak niestety z tendencją spadkową. Jak zwykle głównym zagrożeniem dla jego liczebności jest człowiek, który tak jak w naszym kraju wypiera go z jego naturalnych siedlisk. Poza tym ptaki te giną masowo w sieciach rybackich, a także, jako ptaki otwartych wód morskich, narażone są na wycieki ropy. Nie wspominając już o drapieżnictwie czy chorobach. Moje marzenie spełniło się. Spotkałem, obserwowałem i sfotografowałem nura czarnoszyjego. Ale czy moje wnuki będą miały tyle szczęścia, czy niestety pozostaną im tylko marzenia i… zdjęcia pozostawione przez dziadka.
Jerzy Koniuszy