Artykuły » Odloty
Eko i My 11-2017
Odloty i migracje
Jesień, to taki przedsionek zimy. Dni stają się coraz krótsze, ciepłych promieni słońca jest jak na lekarstwo a jak by było tego mało, w powietrzu króluje wszechobecna wilgoć. Coraz więcej osób popada w stagnację - przestaje biegać, jeździć na rowerach czy pływać kajakami. Dzieci, zamiast na podwórku, czas wolą spędzać w domowym zaciszu przed telewizorem lub komputerem, gdyż tam świat wciąż jest „uśmiechnięty i radosny”. Oczywiście nie można generalizować, gdyż zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie z szafy ciepłe ubrania i uda się na grzybobranie lub po prostu na długi spacer podziwiać chociażby złociste barwy opadających liści. Bo wtedy właśnie jest ten magiczny czas, kiedy wysoko a niebie możemy usłyszeć niepowtarzalny, pełen melancholii, klangor odlatujących żurawi i gęsi. W tym jednym momencie, gdy unosimy głowę w górę, na ten ułamek sekundy, gdy nasz wzrok podąża w kierunku głosu, nie tylko możemy zapominamy o swoich codziennych problemach, co jeszcze dobitniej uświadamiamy sobie upływ czasu. Przemijanie, które dotyczy każdego z nas i nieodwracalnie zbliża nas do naszego małego końca świata. Bo przecież zjawisko, jakim są odlatujące ptaki, w pewnym sensie także jest jakimś końcem, podsumowaniem i scaleniem pewnego okresu. Od odlotu do odlotu. My ludzi, nie wiadomo, dlaczego odbieramy to wewnętrznie tak, jakby ptaki odlatywały na zawsze, po raz ostatni. Spowodowane to jest pewnie tym, że w porównaniu do zwierząt, jesteśmy istotami obdarzonymi uczuciami wyższymi zdolnymi do uniesień i wewnętrznej refleksji. W Polsce, ze względu na jej położenie geograficzne, panuje klimat, w którym występuje zjawisko cykliczności pór roku. Po zimie przychodzi wiosna, potem lato, jesień i tak w kółko od tysięcy lat. Każdą z tych pór roku charakteryzuje odpowiednia długość dnia i to właśnie ona stymuluje ptaki do odpowiedniego zachowania. Młode są wychowywane wtedy, gdy dzień jest najdłuższy a co za tym idzie jest dużo czasu, który można spożytkować na poszukiwanie dla nich pożywienia. Jak to jest ważne, niech posłuży nam przykład jerzyków czy zimorodków, które ze względu na złą pogodę nie mogą polować. Ich młode w przeciągu dwóch dni po prostu giną z głodu. Gdy z upływem czasu dzień skraca się ptaki zaczynają przygotowania do migracji lub zimy. W pierwszym rzędzie pierzą się. Pióra, jako podstawowy nośnik podczas przelotów, muszą być w nienagannym stanie. Bez sprawnych lotek nie utrzymają się przecież długo w powietrzu a uszkodzone sterówki znajdujące się w ogonie uniemożliwią zachowanie równowagi. Pióra z jednej strony są mocne i sprężyste, jednak z czasem także i one zużywają się: łamią, wycierają lub po prostu zostają zgubione podczas toków lub kłótni z pobratymcami. A jak je najlepiej doprowadzić do porządku, jeśli nie poprzez wymianę na nowe? Upierzenie ma jeszcze jedną ważną cechę – nadaje ciału ptaka opływowy kształt, który w znacznym stopniu zmniejsza opory powietrza. Co ciekawe nie wszystkie ptaki pierzą się tak samo często. Drapieżniki robią to raz w roku, wróblowate, kaczki i gęsi dwa razy w roku a duże brodzące (czaple, bociany, żurawie) raz na dwa lata. Pierzenie trwa około pięciu tygodni i najczęściej odbywa się stopniowo, tak, aby ptak nie zatracił możliwości lotu. Są jednak gatunki (żurawie, gęsi), które gubiąc jednocześnie wszystkie lotki, do czasu ich odrośnięcia, na podobieństwo strusia stają się nielotami. W dalszej kolejności ptaki nabierają tkanki tłuszczowej, która ma za zadanie ochronę przed utratą ciepła (szczególnie u ptaków osiadłych, wodnych i morskich narażonych w zimie na wpływ niskich temperatur) i oczywiście jako świetny zapas energii na daleką i męczącą podróż. Ptaki z Polski zimują najczęściej w Afryce lub w rejonie basenu Morza Śródziemnego. Wydatek energetyczny potrzebny na dotarcie tam jest więc wprost niewyobrażalny. Aby go ograniczyć do niezbędnego minimum ptaki rzadko, kiedy migrują samotnie. Lot w dużej grupie lub stadzie jest o wiele wydajniejszy. Gęsi tworzące „klucz” świetnie wykorzystują zasady aerodynamiki. Coś na ten temat mogliby powiedzieć kolarze, którzy pewnie nie raz odpoczywali, wykorzystując tunel aerodynamiczny wytworzony przez jadącego przed nimi zawodnika. Podobnie prościej jest w grupie także ptakom lecącym lotem szybowcowym. Prądy wznoszące, z których korzystają w powietrzu są niczym grzyby w lesie, których trzeba szukać. A wiadomo, że im więcej osób, tym większe prawdopodobieństwo ich znalezienia. W celu podróżowania w grupie ptaki przed odlotem zbierają się na tak zwanych sejmikach (mówi się tak o bocianach, ale większość ptaków czyni podobnie). Fascynujące jest to, że w jedno miejsce zlatują się ptaki z bliższej i dalszej okolicy, które w czasie okresu lęgowego nie miały ze sobą styczności. Skąd w takim razie wiedzą, gdzie ma nastąpić spotkanie? Może rzeczywiście prowadzą jakieś „ptasie radio”, które nadaje informacje odbierane przez każdy gatunek oddzielnie? Kiedyś pewnie dowiemy się i tego, gdyż migracje ptaków fascynowały ornitologów od zawsze. Dzięki ich badaniom wiemy dzisiaj o wiele więcej niż chociażby dwie dekady temu. Nie jest tajemnicą, że ptaki podczas swoich wędrówek nie kierują się tylko charakterystycznym ukształtowaniem terenu takim jak: linia brzegowa, koryta rzek, autostrady, linie kolejowe, ale także wykorzystują do tego celu położenie gwiazd (w tym oczywiście słońca) oraz pole magnetyczne Ziemi. Ten ostatni sposób jest najprawdopodobniej możliwy dzięki znajdującym się w dziobie kryształkom magnetytu. Bardzo pospolitemu w przyrodzie minerałowi zaliczanemu do tlenków żelaza charakteryzującemu się silnymi właściwościami magnetycznymi. Podczas przelotów ptaki nie spieszą się. Często zatrzymują się na dla nabrania sił i uzupełnienia zapasów energii a także, aby przeczekać złą pogodę. Jeśli znajdą dobre miejsce do żerowania są w stanie pozostać tam nawet przez kilkanaście dni. Wydawałoby się, ze wraz z końcem jesieni nad naszymi głowami zalegnie grobowa cisza. Nic bardziej mylnego. Rzeczywiście część ptaków odleciała, lecz w ich miejsce pojawiają się nowe gatunki. Gatunki, dla których to właśnie Polska jest tym wymarzonym ciepłym krajem. Z dalekiej północy, ze Skandynawii i Syberii przylatują stada jemiołuszek, szczygłów, czyży, gawronów a nad morzem lub na niezamarzniętych zbiornikach pojawiają się wielotysięczne stada kaczek lodówek, gągoły, czernice, kormorany, łyski czy tracze nurogęsi. Tak więc bądźmy gościnni i udajmy się w teren przywitać tych gości, którzy wpadli do nas tylko z krótką wizytą. Na przysłowiową herbatkę.
Jerzy Koniuszy