Artykuły » Skarby przyrody
Eko i My 05 - 2016
„Skarby” na wyciagnięcie ręki
Śmiało można powiedzieć, że wiosna, to czas ptaków. Wystarczy, że słońce mocniej przygrzeje a już pojawiają się - jakby znikąd - niczym pierwsze bazie lub przebiśniegi. A przecież jeszcze kilka chwil wcześniej wiele z nich znajdowało się setki a może tysiące kilometrów w jakże odmiennych rejonach naszego globu. Swoje przybycie oznajmiają głośnym klangorem, świergotem, ćwierkaniem, szumem skrzydeł, dostojnym lotem, delikatnym popiskiwaniem, ale także cudownym śpiewem oraz… niesamowitą radością życia. Przemykają ponad naszymi głowami w postaci kluczy, które otwierają drzwi do cieplejszej pory roku. Wzlatują ponad pola opowiadając historię swojego życia. Jednym słowem są wszędobylskie, niesamowicie ruchliwe a przy tym pełne pozytywnej energii – energii, która emanując na nas, niczym pierwsze ciepłe promienie słońca, pobudza do dalszej egzystencji. Jednakże ta żywiołowość sprawia, że do swojego wydawałoby się jakże radosnego życia potrzebują niesamowitych ilości pożywienia. Może trudno to sobie wyobrazić, lecz taka drobna, wesoła sikorka w ciągu doby potrzebuje tyle pokarmu, ile sama waży. Gdyby odnieść to do ludzi, to okazałoby się (oczywiście w zależności od wieku i masy ciała), że na wszystkie posiłki w ciągu dnia musieliby przygotować od czterdziestu do ponad stu kilogramów różnego rodzaju produktów. Czyż trzy nasze tradycyjne posiłki nie zamieniłyby się wtedy w jedną, ciągłą wyżerkę? Najprawdopodobniej tak, i tak właśnie pokrótce wygląda ptasie życie. Ten nieprzerwany, niespokojny duch, przeskakiwanie z gałązki na gałązkę, to nie jakaś nadpobudliwość psychoruchowa, lecz jedynie kolejny kęs w śniadanioobiadokolacji.
Szacuje się, że Ziemię zasiedla ponad dziesięć tysięcy gatunków ptaków, z czego prawie czterysta można spotkać w Polsce. W związku z powyższym w tym skrzydlatym świecie konkurencja jest ogromna. Dotyczy to w równym stopniu dostępu do rewirów lęgowych, jak i pożywienia. Aby zapełnić brzuszek, a co za tym idzie przeżyć, trzeba być nie tylko sprytnym, czasami bezczelnym, lecz umieć się także dostosowywać. Jeść to, czego nie zje ktoś inny. Dlatego też ptaki w zależności od gatunku preferują różne pokarmy. Jedne, tak jak ptaki krukowate (wrony, kawki, sroki) są praktycznie wszystkożerne, inne (kowaliki, pełzacze, sikory) owadożerne; drapieżniki (myszołowy, jastrzębie, kanie) mięsożerne lub padlinożerne; kormorany, rybitwy i zimorodki - rybożerne. Są także takie (kosy, drozdy, szpaki), które nie pogardzą smacznymi mniej lub bardziej soczystymi owocami. Oczywiście większość z nich w okresie lęgowym, kiedy trzeba wykarmić młode, przestawia się na pokarm wysokobiałkowy. I tak typowe ziarnojady (czyż, dzwoniec, grubodziób) stają się sprzymierzeńcami człowieka w walce z natrętnymi owadami. Jednak są także gatunki ptaków, dla których suchy ląd okazał się zbyt ciasny. One to sięgnęły do korzeni i dostosowały do pierwotnego środowiska, z którego wywodzą się wszelakie formy życia a które bardziej kojarzy nam się z żabami, rybami czy delfinami. Mowa oczywiście o morzach, rzekach, jeziorach, mniejszych i większych strumieniach a także zwykłych stawach. Często odpoczywając nad wodą nie zdajemy sobie sprawy jak wiele żyjących obok nas ptaków korzysta z tych biotopów. A czy my w swojej świadomości i nieświadomości potrafimy to uszanować? Chyba nie tak do końca skoro kilka metrów od gniazdujących czy żerujących ptaków potrafimy przemykać na hałaśliwych skuterach wodnych, motorówkach czy zwykłych kajakach i żaglówkach z ustawioną na cały regulator muzyką. Jakim trzeba być ignorantem, aby tak postępować? A przecież ptaki zamieszkujące akweny wodne, to nasze wspólne dobro – dobro, którego najczęściej nie tylko nie zauważamy, lecz nie mamy o nim nawet zielonego pojęcia. A naprawdę jest, co podziwiać, gdyż do tej grupy należy wiele rzędów ptaków, takich jak chociażby: blaszkodziobe (kaczki, łabędzie, gęsi – około pięćdziesięciu gatunków), perkozowe (sześć gatunków), nury (cztery gatunki), pelikanowe (siedemnaście gatunków), brodzące (dwa gatunki), żurawiowe (dziewięć gatunków) czy siewkowate (około stu gatunków). Co ciekawe, każdy gatunek wykształcił specyficzne cechy morfologiczne oraz anatomiczne, które pomogły mu przystosować się do życia dwuśrodowiskowego. Z jednej strony posiadają lotne skrzydła (za wyjątkiem pingwinów), palce połączone błoną pławną (kaczki, gęsi, łabędzie, mewy), długie nogi umożliwiające brodzenie w wodzie (czaple, bociany), odpowiedni kształt dzioba (pelikany, kormorany). I właśnie o tych ostatnich swego czasu śpiewał Piotr Szczepanik w piosence „Goniąc kormorany”. Wsłuchując się w słowa odkryjemy tam nie tylko opiewanie uroku mazurskiej krainy, lecz także nostalgię za panującą ciszą – za spokojem, którego namiastkę możemy dzisiaj doświadczyć jedynie o wczesnym świcie, kiedy to turyści po nocnym imprezowaniu śpią twardo w swoich namiotach, kwaterach i kajutach. Ten krótki okres wykorzystują rybitwy i mewy na odpoczynek, przykucając na pomostach, bojach i wystających z wody powalonych drzewach. Kormorany na wysuszenie na wietrze i w ciepłych promieniach słońca przemoczonych po nurkowaniu piór. Czaple na cierpliwe wypatrywanie ofiary, a perkozy, łyski i kokoszki na tokowy spektakl. Jeśli im wszystkim uda się w tym jakże krótkim czasie pożywić, odpocząć i dobrać w pary, to może pod osłoną trzcin, przybrzeżnych krzewów i drzew, wbrew nam ludziom i naszej ignorancji zbudują gniazda, złożą jaja i wychowają młode. A my? My, nadal żyjąc własnym życiem, nie będziemy świadomi skarbów znajdujących się o krok od nas. Na wyciagnięcie ręki, w zasięgu naszego wzroku.
Jerzy Koniuszy