Artykuły » Szlamnik
Eko i My 12 2022
- Szlamnik 9925
- Eko i My 12 2021
- Eko i My 12 2021
- Eko i My 12 2021
- Eko i My 12 2021
- Eko i My 12 2021
- Szlamnik 7732
- Szlamnik 9956
- Szlamnik 7630
- Szlamnik 7632
- Szlamnik 7710
- Szlamnik 7741
- Szlamnik 7785
- Szlamnik 9286
- Szlamnik 9324
- Szlamnik 9400
- Szlamnik 9425
- Szlamnik 9596
Szlamnik (Limosa lapponica)
Czasami tak bywa, że w poszukiwaniu rarytasów ornitologicznych przejedzie się nawet kilkaset kilometrów i ... wielki klops. Zamiast uhli czy markaczki śmieją się z nas baraszkujące foki, a w miejscu – pewnym na sto procent – gdzie miał żerować przelotny biegus morski lub trznadelek, panuje niczym niezmącona cisza. No, przesadziłem trochę. Są przecież wszędobylskie mewy, wrony a czasami z głośnym świergotem przeleci w górze stado zięb lub mysikrólików. A jak ma się trochę szczęścia, to ustrzeli się jera. Nie po to jednak, w dobie drogiego paliwa, człowiek przemierza pół Polski, aby zadowolić się drobnicą, którą można spotkać we własnym ogródku. Nie inaczej było i tym razem. Gdy lekko zawiedzeni – a może i wkurzeni – wracaliśmy już do domu, nagle szok i niedowierzanie. Przy ruchliwej drodze, na trawniku pomiędzy główną szosą prowadzącą z Helu do Władysławowa a ścieżką rowerową, najspokojniej w świecie, na kretowiskach, żerował sobie szlamnik (Limosa Lapponica). Nie przeszkadzały mu mknące obok samochody i rowerzuści a na widok naszych obiektywów podniósł tylko głowę, spojrzał lekko zdziwiony i najspokojniej w świecie powrócił do wyciągania z pulchnej ziemii smakowitych dżdżownic. Na pierwszy rzut oka sytuacja wydaje się zaskakująca jesli nie rzec, niewiarygodna. Wszak to jednak dziki ptak. Cóż z tego, że na przelotach i w dodatku głodny. Cywilizacja, to cywilizacja a człowiek... szkoda mówić. Ten rok – oczywiście, to moje subiektywne zdanie – to właśnie rok szlamników, a uścislając jesień szlamników. W tym sezonie było ich naprawdę sporo i tam, gdzie pojawiały się, sytuacja wyglądała podobnie. Żerując na plażach nie przejmowały się spacerowiczami, poszukiwaczami bursztynu, nie mówiąc już o fotografach przyrody. Może to wina wysokiego poziomu wody w Wiśle, która pozalewała odludne, dogodne żerowiska? A może ten wysyp, to po prostu objaw udanych lęgów, a co za tym idzie zwiększenia ich populacj? Dobrze by było, gdyż ich światowa liczebność uznawana jest za spadkową. Na rok 2017 oszacowano ją na około jednego miliona osobników i od 2015 roku zaliczono ten gatunek do kategorii bliskiego zagrożenia (NT – Near Threatened). To nietypowe zachowanie może wynikać także z ich niesamowitych zdolności aeronautycznych. Bo to właśnie do szlamnika należy światowy rekord nieustannego lotu (9 dni i 8 godzin) z punkt A do punktu B, podczas którego jest w stanie pokonać 10 do 12 tysięcy kilometrów. Tak więc możliwe są bezpośrednie loty z Nowej Zelandii do Japonii (8700km) czy Koreii Południowej (9100km). Aby tego dokonać, musi jednak wytworzyć odpowiednią ilość energii. A ta powstaje z nagromadzonych podczas żerowania zapasów tłuszczu i białek. Interesującym przystosowaniem jest także zdolność dostosowywania anatomi narządów wewnętrznych do tak dużego wysiłku. Masa układu pokarmowego, nie wykorzystywanego podczas jednostajnego lotu, zostaje zredukowna, a wielkość tak potrzebnego w tym wypadku serca, zwiększa się nawet o jedną trzecią. Mimo tego, podczas tych niewiarygonie długich przelotów, te ptaki tracą nawet połowę swojej wagi ciała. Nie zmiena to jednak faktu, że zwykły Kowalski na spacerze i tak nie wie, co plącze mu się pod nogami. A szlamnika, jesli już się koło niego przechodzi, naprawdę nie sposób nie dostrzec, gdyż jest to ptak sporych rozmiarów, Długość jego ciała wynosi około 40 cm, waga dochodzi do ponad pół kilograma z czego samce bywają o jedną trzecią lżejsze od samic. W okresie godowym jest pięknie rdzawo brązowo ubarwiony. Niestety w tej szacie spotykany jest u nas sporadycznie na początku przelotów (lipiec, sieroień). Ptaki, które najczęściej obserwujemy, to osobniki młode lub dorosłe po pierzeniu. W tym czasie kolory ich kreacji są mniej intensywne, jedynie z lekkim rdzawym nalotem lub nawet całkowicie kremowo beżowe. Szlamnik podobny jest do rycyka (Limosa limosa) i z nim możnabyłoby go pomylić, gdyby nie jego charakterystyczny długi, cienki dziób z wyraźnie zagiętą ku górze końcówką (dziób rycyka jest dłuższy i całkowicie prosty). Szlamniki to typowe ptaki przybrzeżne dalekiej północy. Ich tereny lęgowe rozciągają się w paśmnie arktycznej i subarktcznej tyndry od Skandynawii (północna Laponia), poprzez północną Rosję – Syberia, aż po Alaskę. Zasiedlają tereny podmokłe: rozlewiska rzeczne, starorzecza, brzegi jezior a także torfowiska i wrzosowiska. Podczas toków samce krążą wysoko ponad terytorium lęgowym, głośno przy tym odzywając się. Gniazda zakładają na ziemi, w suchym miejscu na niewielkim wybrzuszeniu gruntu, pośród niewysokich traw. Stanowi je wgłębienie w gruncie wysłane resztkami okolicznej roslinności: mcuh, porostów, traw czy liści. Na przełomnie maja i czerwca samica składa od 2 – 4 brązowo kremowe jaja z gęstym, ciemniejszym plamkowaniem. Wysiadywanie trwa około trzech tygodni. Młode wykluwają się pokryte gęstym brązowo rdzawym puchem. Krótko po wykluciu podążają już za rodzicami, ucząc się samodzielnego zdobywania pożywienia. Dojrzałość płciową osiągają w wieku około dwóch lat. Szlamiki żerują w płytkiej wodzie na krawędzi pływów lub na lądzie o miekkim podłożu. Kroczą przy tym powoli i majestatycznie, wbijając swój długi, czuły dziób w miekki grunt (piasek, błoto) często aż do jego nasady. Dzięki temu wykorzystują niszę pokarmową niedostepną dla mniejszych ptaków siewkowatych. W skład ich menu wchodzą: skorupiaki, mięczaki, owady i pierścienice a sporadycznie także nasiona i jagody.W obrębie gatunku Limosa lapponica wyróżnia się cztery podgatunki z czego nominatywny Limosa lapponica lapponica wiosną, kwiecień – maj, oraz jesienią sierpień – pażdziernik, migruje przez Polskę. Europejska populacja szlamnika zimuje głównie w Wielkiej Brytanii i zachodniej części Morza Wattowego. Populacja syberyjska w Afryce Zachodniej. Szlamniki wykonujące rekordowe przeloty lęgną się na Alasce i migrują na Nową Zelandię. Pomimo swoich świetnych możliwości adaptacyjnych podatne są na zmiany pogody – szczególnie silne wiatry, które spychają je z tras wędrówek. Wpływ na ich populację ma także rabunkowa działalność człowieka, w wyniku której zanikają siedliska lęgowe i żerowiska, a także, co jest smutne, odstrzał podczas migracji. Ekscytujaca jest obserwowacja tych dzikich ptaków z takiego bliska. Żal tylko, że nadeszła zima i my tutaj marźniemy, a one wygrzewają się w afrykańskim słońcu. Ale byle do wiosny. Może znowu pojawią się, ale tym razem może, w pięknej szacie lęgowej.
Jerzy Koniuszy