Artykuły » Zimorodek
Eko i My 01 2021
- zimorodek 9712
- zimorodek 4149
- zimorodek 4163
- zimorodek 4737
- zimorodek 4765
- zimorodek 4766
- zimorodek 4761
- zimorodek 4790
Zimo - rodek
Na pierwszy rzut oka Ziemia wydaje się jednym wielkim kapryśnym chaosem. Nie mówię oczywiście o świecie sztucznym stworzonym rękoma ludzkimi, lecz o tym dzikim, nieobliczalnym i nieposkromionym. Chmury w bezwładzie przetaczają się po nieboskłonie. Liście z drzew opadają niejednocześnie lecz wtedy, gdy przyjdzie im na to ochota. W dodatku w inne, często oddalone od siebie nawet o setki metrów, miejsce. Ptaki, nietoperze, owady przecinają powietrze w każdym z możliwych kierunków świata. Jedne wędrują tam, inne z powrotem. Lecą w prawo, w lewo w górę i dół. Każdy z własnym celem, jakoś tak nieskoordynowanie z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Nawet w stadzie, które tworzy jakby jeden organizm, nie zatracają swoich indywidualnych cech, obierają kierunek minimalnie odmienny od swoich pobratymców. A czy z przyrodą nieożywioną nie jest podobnie? Niby nieożywiona a żyje swoim życiem. Tafla wody jeziora lub morza w pogodny dzień spokojna, za moment, niby grymas na twarzy kapryśnego dziecka, marszczy się. Za sprawą mniejszego lub większego podmuchu złości się, irytuje, wpada w szał topiąc potężnymi falami jachty a nawet wielotonowe statki. Na lądzie nie jest lepiej.
W ułamku sekundy kojąca cisza przeradza się w nawałnice, wichury a nawet niszczycielskie tornada. Deszcz w zależności od podmuchów wiatru pada pod różnym kątem, z inną intensywnością. Krople są mniejsze lub większe. Podobnie jest ze śniegiem. Nigdy nie wiadomo czy spadnie go centymetr czy może metr. Ptaki migrują. Jesienią odlatują, na wiosnę powracają. A może odwrotnie? Przez terytorium Polski przewija się ich ponad czterysta gatunków. Od malutkich jak mysikrólik, poprzez średniej wielkości mewy czy krukowate aż do wielkich orłów, żurawi i czapli. Wśród jednych w upierzeniu przeważa biel u innych kolor szary a czasami żółty, czerwony lub czarny. Jednak to całe szaleństwo posiada jakąś nieuchwytną prawidłowość. Każdy element przyrody czy to ożywionej czy nieożywionej w jakiś cudowny sposób dopełnia się. Zazębia. Gdy na naszej drodze pojawi się jednak zimorodek (Alcedo atthis), coś definitywnie nam nie pasuje. Ten niewielki ptak - błękitny klejnot, tęczowy motyl - wymyka się wszelkim standardom i regułom. Pomimo tego, że w swoich piórach nie posiada niebieskiego pigmentu mieni się odcieniami turkusu i błękitu. A gdy słońce muśnie go swoimi ciepłymi promieniami słońca także zieleni, żółci i pomarańczu. Zaburza pozorny porządek i ład. W żaden sposób nie pasuje do otaczającego krajobrazu. Zimą, jakby zagubiony pośród mroźnej bieli, latem zawstydzający swoim upierzeniem soczystą zieleń czy jesienią ożywiający odcienie zamierania. Kolorowy uciekinier z niewoli? Daleki zagubiony przybysz? Biorąc pod uwagę egzotyczne miejsca występowania jego pobratymców - Afryka, Australia, tak można by przypuszczać. Jednak to żaden obcy. To swojak z krwi i kości. Jednym słowem ziomek żyjący u nas od wieków. I nie tylko u nas. Zasięg jego występowania jest bardzo duży i obejmuje kilkanaście tysięcy kilometrów. Rozciąga się od Wysp Brytyjskich, poprzez Skandynawię niemal całą Europę Zachodnią, Środkową i Wschodnią, Rosję północną Afrykę i część Azji i dalej aż do Nowej Gwinei. Pomimo tego, że jako pierwszy opisał go w roku 1758 biolog i lekarz Karol Linneusz znany był dużo wcześniej. Według tradycji już w średniowieczu pęczki jego piór zawieszano na szyi jako ochronę przed złymi mocami występującymi pod postacią błyskawic a w mitologi greckiej - za arogancję, buńczuczność – bogowie w jego postać zamienili córkę króla Magnezji, Alkione.
Zimorodek - tak jak cały on tak i jego nazwa gatunkowa nijak ma się do rzeczywistości. Nie rodzi się w zimie. Nawet na końcu jesieni lecz, można rzec, tradycyjnie na wiosnę. Na przełomie kwietnia i maja W związku z tym, że zamieszkuje tereny nadwodne (trzyma się czystych rzek, strumieni, jezior, rozlewisk, kanałów, starorzeczy) gniazda zakłada w stromych nadbrzeżnych skarpach. To w nich samiec wraz z samicą wykopuje tunel długości od 40 do ponad 100 cm (często wykorzystuje nory zeszłoroczne). Co ciekawe, te małe ptaki niewiele większe od zwykłej zięby, robią to wyłącznie przy pomocy swoich długich, masywnych dziobów oraz krótkich nóg. Na końcu takiej nory budują niewielką owalną komorę lęgową. Tam, bezpośrednio na ziemi, samica składa od 4 – 7 białych jaj. Wszystkie te czynności poprzedzają jednak widowiskowe gody. Samiec, adorując samicę, przynosi jej w prezencie całe mnóstwo małych ryb, które ta świadoma czekających ją trudów macierzyństwa, z ochotą od niego przyjmuje. Zniesienie wysiadują oboje rodzice przez okres około trzech tygodni. Młode jako typowe gniazdowniki wykluwają się niezdarne. W komorze lęgowej pozostają przez okres około jednego miesiąca. Im bliżej jednak opuszczenia gniazda tym częściej pojawiają się na brzegu nory. W końcu nadchodzi czas, gdy rodzice swoim zachowaniem (przestają z pokarmem wlatywać do nory lecz czekają z nim na zewnątrz) przymuszają młode do wylotu na znajdujące się w pobliżu otworu gałęzie. Oczywiście w razie niebezpieczeństwa i na nocleg powracają do środka. Podobnie jak u zielonek, u niektórych par dochodzi do tak zwanych lęgów na zakładkę. Wtedy to samica wysiaduje nowe zniesienie w innym gnieździe a samiec samodzielnie opiekuje się podrostkami. To co z zewnątrz piękne, nie zawsze w środku musi takim być. Często znamy to z autopsji. Piękne elewacje domów a wewnątrz…. U zimorodków jest podobnie. Niby eleganckie, piękne ptaki a w gnieździe mają jeden wielki bajzel. Walają się tam niestrawione resztki ryb, a fekalia niczym rurą kanalizacyjną dosłownie spływają korytarzem w kierunku wyjścia. Ale skoro im to nie przeszkadza, to nam nie powinno tym bardziej. Ze względu na charakterystyczne wymagania środowiskowe zimorodek najliczniej występuje nad rzekami w Borach Tucholskich, w północnym i środkowym odcinku Wisły czy nad Bugiem. Żyje krótko gdyż średnio tylko 3 - 4 lata. Jego populacja w dużej mierze uzależniona jest od warunków pogodowych. Szczególnie tych zimowych. Gdy większość zbiorników pokryje gruba warstwa lodu giną z głodu lub zamarzają nie będąc w stanie pozyskać odpowiedniej ilości kalorii do ogrzania organizmu. Podobne uwarunkowania występują także wiosną podczas lęgów. Gdy w tym czasie nastąpi załamanie pogody (ciągłe opady deszczu, burze i silne wiatry) rodzice nie są w stanie polować, a co za tym idzie wykarmić młodych. A te, po kilkunastu godzinach bez pokarmu giną z głodu i zimna. Nie sprzyjają im także gwałtowne wylewy rzek. Woda staje się wtedy zbyt mętna i biedny ptak nie jest w stanie dojrzeć potencjalnej ofiary. Dużym zagrożeniem jest także drapieżnictwo – szczególnie wizony i lisy – a także niepokojenie przez wędkarzy. Ci ostatni przesiadując godzinami w jednym miejscu często robią to w pobliżu jego czatowni utrudniając lub wręcz uniemożliwiając mu polowanie. Na szczęście zimorodki mają kilka swoich ulubionych stanowisk gdyż ich rewir łowiecki obejmuje długość około jednego do dwóch kilometrów linii brzegowej. Mogą to być spokojne zatoczki ze zwisającą nad wodą gałęzią a nawet przęsła niewysokich mostków, kładek i pomostów. Obserwowałem także polującego samca bezpośrednio z piaszczystego brzegu.
Zimorodki odżywiają się drobnymi rybami w szczególności: płotkami, uklejami, kleniami i kiełbiami za którymi nurkują z zasiadki. Upolowane ryby połykają w całości. W ich jadłospisie, sporadycznie najprawdopodobniej przez przypadek mogą pojawić się także kijanki i owady. Jak świetnymi są myśliwymi niech świadczy fakt, że dziennie potrafią upolować kilkadziesiąt ryb i w dodatku, w zależności od stadium rozwoju młodych w gnieździe, zróżnicowanych wielkością. Od tych maleńkich centymetrowych aż do sporych mierzących 10 - 12 cm. Zdobycz zabijają gwałtownie uderzając nią o gałąź. Czasami polują także z powietrza. Wtedy to, na podobieństwo pustułki lub ważki, zawisają nad lustrem wody na wysokości 1-2 metrów. Gdy dojrzą zdobycz w ułamku sekundy składają skrzydła i niczym pocisk dają nura a złowioną rybę transportują na wcześniej upatrzoną gałąź. Obecność zimorodka jest naturalnym wyznacznikiem czystości akwenów, gdyż zamieszkuje on tylko tam, gdzie woda jest czysta a co za tym idzie obfituje w różne gatunki ryb.
Wielkim problemem dla tych pięknych ptaków jest działalność człowieka i związane z tym przekształcanie krajobrazu. Wynika to z faktu, że u zimorodków obserwuje się zjawisko filopatrii, które polega na przywiązaniu do miejsca urodzenia. Młode ptaki, które przed osiągnięciem dojrzałości płciowej rozpraszają się i zwiedzają świat (potrafią w tym czasie przebyć nawet kilka tysięcy kilometrów) ostatecznie w końcu powracają w rodzinne okolice. Tam jednak czasami nie ma już dla nich miejsca. Oby nie skończyło to się tak z całym gatunkiem, jak z osobnikiem, który po uregulowaniu z bystrej rzeczki, obudowaniu jej brzegów kamieniami i zwężeniu do szerokości pół metra, błąka się bez celu, ładu i składu. Pewnie dożyje swojego wieku, gdyż jest świetnym myśliwym, ale z racji braku miejsca do założenia gniazda umrze bezpotomnie.
Jerzy Koniuszy